Tadeusz Knap
urodził się 10 stycznia 1920 roku. Zmarł 7 stycznia 2009 roku. Pochowany jest na cmentarzu we Wrocance. Większość mieszkańców pamięta artystę i jego malarstwo. Na jego temat wiele można dowiedzieć się z wywiadu publikowanego w numerze 1 Piastuna z 2008 roku.
Piastun: Jest Pan bardzo cichym i skromnym artystą ludowym, mało znanym na terenie naszej gminy, choć pańskie obrazy trafiły pod niejedną strzechę. Proszę opowiedzieć czytelnikom, gdzie uczył się Pan malować?
Tadeusz Knap: Malarstwem zainteresowałem się w zakładzie księży Michalitów w Miejscu Piastowym. Tam przebywał artysta malarz Tadeusz Wulf, uczeń Jana Narcyza Daszkiewicza. A z kolei Jan Narcyz Daszkiewicz był uczniem Jana Matejki. Z jego postacią wiąże się pewna historia, którą poznałem podczas pobytu w Zakładzie. Do księdza proboszcza Bronisława Markiewicza przybył samotny podróżny i poprosił o wsparcie. Ksiądz proboszcz ugościł podróżnego, który, wchodząc, nie zauważył otwartych drzwi do piwnicy. Wpadł do otworu i skręcił nogę. Taką sytuacją ksiądz się bardzo zmartwił i pozwolił pozostać mu na plebanii. Był to czas Wielkiego Postu. Proboszcz potrzebował malarza, aby namalować Grób Boży. Podróżnik przyznał się, że jest malarzem i ma akurat przy sobie farby. Namalował obraz, który do dziś znajduje się w muzeum zakładowym.
Miałem zamiłowanie do malowania i mimo tego, że nie byłem uczniem w Zakładzie, poprosiłem przełożonego, aby pozwolił mi uczyć malować i rysować u Stanisława Wulfa. Było tam jeszcze kilku zdolnych chłopców i razem, pod okiem Wulfa, uczyliśmy się malarstwa. Malowaliśmy zarówno w pracowni jak i w plenerze, np. kapliczkę, która znajduje się przy byłym POM-ie w Miejscu Piastowym. I tak było do wybuchu II wojny światowej. Za okupacji pracowałem w Hucie Szkła w Krośnie jako malarz szkła. Po wojnie potrzebni byli malarze na Ziemiach Odzyskanych, więc pojechałem do Wałbrzycha, gdzie pracowałem w fabryce porcelany. Pracował tam przede mną pewien mężczyzna z Głowienki, którego nazwiska już dzisiaj nie pamiętam, a któremu wiele zawdzięczam. Mieszkałem u niego przez pewien czas w Sokolicach Dolnych. Następnie pojechałem do Opola, gdzie zatrzymałem się u Tadeusza Zajdla, który był cukiernikiem. Zaproponował mi, bym uczył się tego zawodu, lecz się nie zgodziłem. W późniejszym czasie poznałem innego artystę- malarza Stanisława Jakubczyka, który pochodził z Lubatowej i razem z nim kładliśmy polichromię w wielu kościołach na Śląsku. Pan Stanisław to dobry i słynny malarz, który teraz, jeśli jeszcze żyje, powinien mieć około 90 lat. Malowaliśmy również kościoły na naszym terenie, m.in. w Równem, Jasionce, a nawet kaplicę św. Rozalii we Wrocance.
Piastun: Czy chciał się Pan kształcić jako artysta- malarz?
Tadeusz Knap: Gd y byłem chłopcem, wyszukiwano zdolne dzieci, które zamierzano kształcić na koszt powiatu. Ja też miałem tę możliwość, nawet parę razy byłem z moimi rysunkami u burmistrza Lukasa, który znał się na sztuce i otrzymałem od niego zapewnienie, że otrzymam pomoc. Losy potoczyły się inaczej- wybuchła II wojna światowa.
Piastun: Pańska twórczość nie jest mi obca, ponieważ znamy się z organizowanych przeze mnie wystaw artystów i twórców ludowych, a Pana prace robiły duże wrażenie na zwiedzających. Czy poprzez wystawianie swoich prac czuł się Pan bardziej doceniony?
Tadeusz Knap: Jestem skromnym człowiekiem i nie zabiegam o swoją popularność. Cieszy mnie jednak, że dzięki pana wystawom mogłem podzielić się swoim dorobkiem z mieszkańcami naszej gminy.
Piastun: Obrazy, które Pan maluje, to w większości reprodukcje, wierne kopie najsłynniejszych polskich i zagranicznych artystów. Którego z tych artystów najbardziej Pan sobie ceni i za co?
Tadeusz Knap: Najbardziej podoba mi się malarstwo rosyjskie, które przedstawia piękno natury. Zawsze pasjonowały mnie obrazy pewnego rosyjskiego artysty, którego nazwisko uleciało mi z pamięci. Natomiast z polskich artystów najbardziej cenię sobie Juliana Fałata, który malował krajobrazy polskiej wsi, sceny rodzajowe oraz portrety.
Piastun: Który z namalowanych obrazów ma dla Pana największą wartość?
Tadeusz Knap: Jest jeden z pierwszych moich obrazów- a zacząłem malować go mając około 16 lat- przedstawiający Jezusa Cierpiącego i przyznam się szczerze, że do dziś nie jest jeszcze dokończony. Namalowałem go na odwrocie obrazu przedstawiającego dom po sąsiedzku, który w czasie wojny został spalony.
Piastun: Myślę, że taką piękną twórczość należy ocalić od zapomnienia, a tym bardziej podzielić się nią z czytelnikami „Piastuna" . Czy pozwoli Pan zrobić kilka fotografii swoich prac?
Tadeusz Knap: Oczywiście, tak.
Piastun: Za kilka dni obchodzić będziemy piękne święto, jakim jest Dzień Dziadka. Proszę powiedzieć, czy rodzina pamięta o tym święcie?
Tadeusz Knap: Pamięta, chociaż szczerze powiedziawszy, nie przywiązuję do niego tak dużej wagi, jak być może inni dziadkowie.
Piastun: Mimo to pozwoli Pan, że złożę jak najlepsze życzenia- dużo zdrowia i radości na co dzień. Dziękuję za wywiad i życzę dalszej, owocnej pracy.
Tadeusz Knap: Ja również dziękuję.
Rozmawiał: Leszek Zajdel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.