ARTYŚCI WROCEŃSCY - JÓZEF ŁĘCKI

 JÓZEF ŁĘCKI

Kiedy zacząłem rzeźbić? Właściwie od małego. Miałem chyba z 10 lat. Moje pierwsze wytwory to były wiatraczki. Tato zrobił mi scyzoryk do strugania. Wtedy nazywali go kiwałek. Nawet dość dobrze strugał, ale kiedy się zepsuł...Płaczu było co niemiara. Nie mogłem tego przeboleć.

Jako dziecko miałem różne plany, nawet chciałem być Arkadym Fiedlerem. Chciałem łapać motyle. Marzyłem z pasją o byciu biologiem.

Urodziłem się w 1943 roku. Od dziecka wychowywałem się we Wrocance. W moim sąsiedztwie nie było kolegów w moim wieku. Często więc chodziłem do Dębiny, bo tam mieszkało kilku chłopców, z którymi mogłem się bawić. Oczywiście do szkoły chodziłem we Wrocance. Naturalnie, że znałem panią Grellę, nawet leczyła moją siostrę i mnie. Pamiętam od niej takie ogromne tabletki na gardło.

Co było po szkole? Chciałem być leśnikiem. Wujek z Głowienki- Zajdel wyszukał mi Technikum Leśne koło Tarnowskich Gór. Miejscowość nazywała się Brynek. Mieszkałem w internacie. Jednak to nie był dobry wybór. Po jakimś czasie stwierdziłem, że to nie dla mnie. Po pół roku przyjechałem z powrotem do Wrocanki. Poszedłem do szkoły w Miejscu Piastowym. Była to zawodówka. Uczyłem się na ślusarza. Po zawodówce postanowiliśmy z kolegą, który rysował, zdawać do technikum w Zakopanem. Złożyliśmy dokumenty. Na egzamin przyjechałem dwa dni wcześniej. Musiałem szukać noclegu. Na szczęście znalazłem go u górala na strychu. Egzaminy zdałem, niestety mój kolega nie. Zdecydowaliśmy więc, że pójdziemy obaj do pracy. Pojechaliśmy do Wrocławia i zaczęliśmy pracę w fabryce. Jednak po jakimś czasie wróciłem do Wrocanki i podjąłem pracę w POLMO. W międzyczasie rzeźbiłem , lepiłem, jednak brakowało mi narzędzi do snycerstwa. Jakieś tam dłuta znalazłem u ojca w warsztacie. Pracowałem w POLMO na 3 zmiany. Zimy były ciężkie. Chodziliśmy do Krosna pieszo. Pamiętam, że z trudem brnąłem przez zaspy razem z Tadeuszem Gadzałą.

Udało mi się zdać egzamin na uzyskanie dyplomu czeladnika. Cech dawał szansę tym, którzy wykonywali jakiś zawód, którym gromadzka rada narodowa wydała zaświadczenie na podstawie potwierdzenia dwóch świadków. Wystawiono mi takie zaświadczenie i zdałem egzamin jako rzeźbiarz w drewnie. Zdawałem u artysty Kandefra z Iwonicza. Miałem zrobić płaskorzeźbę spawacza wykonującego swój fach. Skąd akurat takie zadanie? Mój ojciec był spawaczem, więc Kandefer zlecił mi taką pracę na egzaminie. Z POLMO zwolniłem się, ponieważ postanowiłem rzeźbić na zarobek. Nie znałem jeszcze realiów finansowych związanych z tego typu zarobkowaniem. Na warsztat wynająłem lokal w Dukli. I tam też zatrudniłem się do pracy w spółdzielni. Pracowałem tam przez 16 lat- od 1970- 1986 roku. Doczekałem się nawet większego lokalu- pawilonu. W trudnych czasach spółdzielnia zaczęła źle prosperować i zaproponowano mi, żebym lokal odkupił. Nie stać mnie było na taki wydatek toteż nie pozostało mi nic, jak przenieść swój warsztat tutaj do Wrocanki, do mojego ojca. Rzeźbię tu do dziś.

Z moich rzeźb na uwagę zasługuje we Wrocance figura Matki Bożej w głównym ołtarzu kościoła, stacje drogi krzyżowej w starym kościółku. Rzeźbiłem też figurę świętej Rozalii, ponieważ gdy ukradziono figurkę z kaplicy, ksiądz proboszcz prosił, abym wyrzeźbił nową patronkę. Jednak poprzednia figura została odnaleziona i ta, którą wyrzeźbiłem nie stanęła w kaplicy w Dębinie. Nie wiem, gdzie ona teraz jest. Wiele z moich rzeźb wykonywałem do kościołów. Czasami były to dużych rozmiarów figury.

Czy pobierałem naukę u jakiś mistrzów? Nie. Jestem samoukiem... ( pojawia się żart o samoukach i nieukach). Nie, nie liczę moich rzeźb, choć może powinienem. Mam niektóre sfotografowane.

                                                                                                                             

Na pytania administratora odpowiadał artysta Józef Łęcki


PRACE ARTYSTY


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.